( Fot. z prywatnego archiwum autorki . )
1.
Wiemy, że oprócz pisania uwielbia Pani fotografować. Skąd takie
zafascynowanie fotografią?
Fotografia
to nie tylko fascynacja, to także jeden z pierwszych wykonywanych
przeze mnie zawodów – w czasach, gdy nie istniała jeszcze
fotografia cyfrowa, zdjęcia robiło się mechaniczną lub w
najlepszym razie półautomatyczną lustrzanką, a wywoływało się
je we własnej ciemni. Pasję wyniosłam z domu: ojciec fotografował,
to on pierwszy uczył mnie patrzenia na świat przez obiektyw, a
także obróbki zdjęć w ciemni fotograficznej. Później ukończyłam
studium fotograficzne Związku Polskich Artystów Fotografików w
Gdańsku, prowadzone między innymi – i przede wszystkim – przez
wspaniałego artystę i pedagoga Stefana Figlarowicza. Fotografowałam
dla prasy, agencji reklamowych, no i głównie dla teatru. Ale to
były lata dziewięćdziesiąte. Obecnie bawię się fotografią już
wyłącznie na własny użytek. Najchętniej fotografuję przyrodę i
zwierzaki, a czasem sama bywam fotografowana, co mnie – przyznaję
– troszkę stresuje. Przywykłam raczej do stania po drugiej
stronie kamery.
2.
Kocha Pani teatr oraz pracuje w teatrze Atelier w Sopocie. Sama Pani
pokochała teatr czy może ktoś zaszczepił w Pani tę miłość?
Ale
to dawne dzieje! Z teatrem nie współpracuje już od ponad
dziesięciu lat. Choć fakt, że współpraca z teatrem Atelier im.
Agnieszki Osieckiej w Sopocie była długa, trwała przez kilkanaście
lat i z przyjemnością ją wspominam. Poznałam tam wielu
wspaniałych ludzi, aktorów, kompozytorów, reżyserów, między
innymi samą Agnieszkę, Przemka Gintrowskiego, Jacka Kaczmarskiego,
wielu innych – same legendy. Kto we mnie zaszczepił
zainteresowanie teatrem? Chyba nikt konkretny. Miałam szczęście
wyrastać w mieście, gdzie w latach osiemdziesiątych prężnie
działał świetny Teatr Wybrzeże. Razem z paczką przyjaciół
potrafiliśmy latać tam niemal codziennie, a w weekendy to już
obowiązkowo. Wtedy młodzież naprawdę interesowała się sztuką!
Nie tylko się bawiła (choć też). Później wraz ze świeżo wtedy
poślubionym małżonkiem zetknęliśmy się z założycielami teatru
Atelier: Andre Ochodlo i Markiem Richterem. Zaprzyjaźniliśmy się,
no i tak to się wszystko zaczęło.
3.
Wydała Pani interesującą trylogię Czarownica.
Czy ma Pani w planach następną powieść?
Sądziłam,
że napisałam trylogię, powiedziałam w niej wszystko, co miałam
do powiedzenia w tym temacie, co było dla mnie ważne, i że temat
ostatecznie zamknęłam. Jednak tylu ludzi – i nawet nie tylko
kobiety, choć to niby „feministyczny” cykl – dopytuje o
następną Czarownicę, że chyba nie będę miała wyboru i kiedyś
w końcu do niej wrócę. Ale jeszcze nie mogę powiedzieć nic
konkretnego. Trzymajcie kciuki, czarownice i czarownicy.
4.
Ma Pani na swoim koncie autorskim kilka wspaniałych dzieł. Jak to
się stało, że zaczęła Pani pisać?
„Dzieł”
jest kilkanaście, choć pewnie nie wszystkie wspaniałe J
Ale jak to się stało?.. Ano, stało się tak, że się urodziłam i
dość szybko nauczyłam się czytać i pisać. A odkąd poznałam
literki, coś tam sobie zawsze pisałam. Nie wyobrażałam sobie
życie bez książek, a czytanie i pisanie było dla mnie czynnością
tak naturalną jak oddychanie. Więc kiedy dorosłam, zaczęłam
pisać zawodowo – najpierw publicystykę dla prasy, potem dojrzałam
do beletrystyki, aż w końcu zaczęłam pisać książki. A jeszcze
w międzyczasie przez ładnych parę lat zajmowałam się redakcją
książek i czasopism.
5.
Czy zdradzi nam Pani jakąś tajemnicę z życia prywatnego Anny
Klejzerowicz?
Ale ja nie mam tajemnic L A gdybym miała, to bym ich nie zdradziła, bo przestałyby być tajemnicami. Żyję spokojnie na łonie przyrody, mam zwierzaki, które są częścią rodziny, ogród, który zaniedbuję, choć go kocham, no i swoje pasje oraz pracę, która jest moim życiem. To wszystko!
6.
Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać artykuły z zakresu
historii sztuki?
Po
prostu zawsze mnie to interesowało J
Na tyle, że zrobiłam dyplom z teorii i historii sztuki, uczyłam
plastyki w szkole na poziomie gimnazjalnym (lata temu) i sama
najchętniej obracam się w świecie sztuki. O sztuce pisałam,
ponieważ chciałam dzielić się nią z innymi pasjonatami. Poniekąd
dalej to robię, teraz już w powieściach – zazwyczaj kryminalnych
z wątkiem historycznym i z zakresu historii sztuki.
7.
Dom, praca, spotkania autorskie, teatr. Jak znajduje Pani czas dla
rodziny oraz przyjaciół?
Teatr
to już przeszłość, praca to moja pasja, dom ma już grubo ponad
sto lat, więc skoro do tej pory stoi, to i dalej postoi J
Rodzina dzieli zarówno moje pasje, jak i wspomaga moralnie w pracy.
Jakoś sobie radzimy.
8.
Cykl książek o Emilu Żądło cieszy się dużą popularnością.
Kiedy i w jakich okolicznościach powstała w Pani głowie ta oto
właśnie postać?
Był
rok 2005 albo 2006, dokładnie nie pamiętam. Trudny czas, kiedy po
raz pierwszy w postkomunistycznej Polsce głowy podnosiły stare
polityczne demony, które obecnie już niestety rozgościły się w
niej na dobre. A raczej na niedobre. Wtedy miałam już na koncie
ileś tam opowiadań publikowanych w gazetach i chciałam je wydać w
zbiorze (co zresztą wkrótce potem nastąpiło). Nawiązałam
kontakty z wydawnictwami, aż w końcu ówczesny szef wydawnictwa
Dolnośląskiego – tego jeszcze legendarnego – choć krótkimi
formami akurat nie był zainteresowany, zachęcił mnie do napisania
kryminału, konkretniej: kryminału miejskiego dla kultowej serii „z
odciskiem palca” – a ja złapałam bakcyla. I wymyśliłam fabułę
„Sądu Ostatecznego” z „gdańskim” tryptykiem Memlinga w tle.
Powieść stała się początkiem cyklu o Emilu Żądło, który jako
postać wymyślił się sam. Po prostu pojawił się w mojej głowie
nagle, w pełni ukształtowany, od razu z imieniem i nazwiskiem, z
zawodem dziennikarza śledczego, z wadami i zaletami, nawet z
nieogolonym zarostem.
9.
W zapowiedziach na Pani stronie internetowej widnieje zapowiedź
książki Królowa Śniegu. Zdradzi nam Pani co
nieco o tej pozycji?
Będzie
to „zimowy” kryminał z tłem społecznym i wątkiem z
przeszłości (nieodległej tym razem, bo z okresu PRL-u). Akcja
będzie się rozgrywać głównie na prowincji, oczywiście gdzieś
na Pomorzu Gdańskim, a całość będzie miała odniesienia do
słynnej baśni Andersena. Powieść ukaże się nakładem
wydawnictwa Filia, premiera przewidywana jest na luty 2017.
10.
Która z Pani książek jest najbliższa Pani sercu?
Nie
ma czegoś takiego. Każda jest bliska, bo każda z niego wychodzi.
Inaczej byłby to fałsz.
11.
Jak dzisiaj wspomina Pani swoje dzieciństwo?
Jako
wspaniałe i bardzo aktywne. Miałam mądrych rodziców, którzy
nauczyli mnie wszystkiego: czytania książek, miłości do przyrody,
wspinaczki górskiej, szacunku dla wszystkiego co żyje, licznych
pasji, między innymi do sztuki, kultury, historii. Dociekliwości w
rozwiązywaniu tajemnic. Ale także tolerancji oraz innych wartości,
które do tej pory wyznaję i w zgodzie z którymi zawsze staram się
żyć.
12.
Najmilsze wspomnienie związane z pisarstwem?
Och…
Chyba jednak pierwsza książka. Pierwsze egzemplarze w dłoni. Na
szczęście to przeżycie odradza się przy każdej premierze. Nawet
po tylu latach.
13.
Co lubi Pani robić w wolnych chwilach, o ile takie posiada. Jakieś
inne pasje?
Nie
posiadam! Pisanie, czytanie, badania potrzebne do kolejnych książek,
stadko zwierzaków i - w ostatnich latach - praca dla portalu
literackiego „Książka zamiast kwiatka” pochłania cały mój
czas. Ale ja nie narzekam.
Dziękuję
i pozdrawiam!
Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz
(Fot. Joanna Pruszyńska, z festiwalu Afera Kryminalna 2016 w Gdańsku.. )
Tak to racja wywiad z Panią Anią Klejzerowicz bardzo fajnie mi się czytało,jeszcze więcej dowiedziałam się o Tej już dosyć od dawna lubianej przeze mnie Autorce. Wszystkie części Czarownicy., o Emilu Żądle także wszystkie -ostatnia "Zaginione miasto" Medalion z bursztynem ,o Weronice Daglewskiej-to wszystko przeczytałam z wielką przyjemnością. Jednak numerem 1 jest dla mnie "List z powstania" i myślę ,że tak pozostanie.....A co do wywiadu-podoba mi się jak czuje się w wypowiedziach Autorki -szczerość,pogodę i dbałość.Tu to znalazłam,a już wcześniej pisałam ,że idziecie jak burza ...Dziewczyny.
OdpowiedzUsuń